Wczoraj w nocy kolejna wspólna akcja naszej fundacji i schroniska prowadzonego przez p. Siemińskiego w Wojtyszkach dotycząca potraconej sarny. Kolejny raz z Piotrem pojechała nasza Ania G, która daje się w takich przypadkach wyciągać z łóżka w środku nocy. Pan, który zgłosił potrącenie sarny usłyszał uderzenie a następnie odjeżdżający samochód – kolejny kierowca pozostawił ranne zwierzę na pastwę losu i cierpienia. Na szczęście stało się to nieopodal zabudowań i natychmiast zostało zgłoszone policji. Zgłaszający widział sarnę, jak na poboczu drogi próbowała się z kolan podnieść na nogi. Kiedy na miejsce dojechał patrol interwencyjny naszej fundacji i schroniska sarny nie było. W miejscu wypadku zostało trochę sierści. Baliśmy się, że może odczołgała się z miejsca wypadku i leży gdzieś nieopodal, przeczesywaliśmy więc z latarkami pobliskie pola i zarośla. Sarenki nigdzie nie było, mamy więc nadzieję, że nie stało się jej nic poważnego, że może była tylko oszołomiona po uderzeniu i przeżyje ten wypadek. Niestety tyle szczęścia nie miały dwie potrącone wcześniej sarenki: jedna umarła praktycznie przed lecznicą, do której ją zawieźliśmy a młodziutki koziołek umarł niestety po dwóch dniach. Wydawało się, że mu się uda, jako że przeżył pierwszą noc w lecznicy. Miał podane wszystkie leki i byliśmy pełni nadziei. Tym bardziej, że po przewiezieniu go do ośrodka rehabilitacyjnego w Łagiewnikach, przeżył kolejną noc. Bardzo się cieszyliśmy, bo wydawało się, że najgorsze ma już za sobą. Tym bardziej, że warunki tam miał zbliżone do naturalnych a przede wszystkim ciszę i spokój. Najgorszy bowiem w przypadku zwierząt dzikich jest stres – to on zabija większość z nich. Niestety kolejnego dnia koziołek umarł. Najprawdopodobniej, choć nie było tego widać, miał obrażenia wewnętrzne. Bardzo chcielibyśmy podziękować panu Kamilowi Polańskiemu, na którego wiedzę i pomoc zawsze w przypadku dzikich zwierząt możemy liczyć. Przerażające jest jednak to, że coraz więcej jest przypadków potrąceń właśnie saren, które wobec kurczących się dzikich i leśnych przestrzeni coraz mniej miejsca mają dla siebie. Ogromnym zagrożeniem są dla nich również wałęsające się bezdomne psy lub takie wypuszczane przez beztroskich gospodarzy z podwórek.Sama byłam świadkiem takiej pogoni kilku psów za sarną. Niestety urzędy gmin, które mają obowiązek zająć się potrąconym zwierzęciem lub interweniować właśnie w przypadku włąsających się watach psów zwykle nie reagują. W większości przypadków do potrąconych saren wzywani są myśliwi a wszyscy wiemy, jaki koniec to oznacza dla zwierzaka. Dlatego zawsze jedziemy na takie zgłoszenia – by dać zwierzakowi choć cień szansy na przeżycie. Apelujemy jednak do wszystkich kierowców: przejeżdżając w pobliżu lasu zwolnijcie. Was ta chwila nie zbawi a da szansę na zahamowanie, jeśli z lasu wyskoczy kolejna sarna. Możecie Państwo wspierać nasze działania przekazując 1% swojego podatku za 2013 rok. Nasz KRS 0000303812

Kategorie: Aktualności