Wczoraj późnym wieczorem wracałam od rodziny i zatrzymując się na światłach, w ostatniej chwili zobaczyłam, że “coś” leży na drodze. Pomyślałam w pierwszej chwili, że to kawełek szmaty lub kamień, bo droga w tym miejscu była dość ciemna. Ponieważ jednak zawsze sprawdzam, co leży na drodze, sprawdziłam i tym razem. Okazało się, że udało mi się zahamować dosłownie centymetry od siedzącego na jezdni gołębia. Gołębia, który na widok zbliżającego się samochodu nawet nie drgnął. Czy był wcześniej uderzony i ogłuszony, czy też na skutek uderzenia nie mógł latać tego nie wiem. Jednak jest to historia, którą przeczytać powinien każdy kierowca. Bo większość jeżdżących samochodami nie zwalnia na widok ptaków na jezdni uznając, że odlecą na widok samochodu. Ten przykład pokazuje, że nie zawsze się tak dzieje. Jak zwykle, zostawiłam samochód na środku jezdni i pognałam łapać gołębia, który choć latać nie mógł, to nagle, jakby wstąpiły w niego nowe siły, zaczął czym prędzej uciekać. Niestety, w pewnej chwili schowal się pod bardzo rozłożystym krzakiem, spod którego nie mając żadnego sprzętu nie mogłam go wydobyć. Nie pozostało nic innego, jak pojechać po wsparcie. Ile znacie mężów, którzy o godzinie 1:00 w nocy na pytanie: “pojedziesz ze mną po gołębia?” wstają i jakby nigdy nic wsiadają do samochodu zabierając po drodze koszyk i podbierak na ryby? Ja znam tylko jednego. Przez całą drogę, a do pokonania mieliśmy kilkanaście kilometrów, zastanawiałam sie, czy ten gołąb nie wróci jednak na jezdnię i nie przyjedziemy za późno. Po dotarciu na miejsce zaczęliśmy przeczesywać skwer, ale pod krzakiem, pod który się schował juz go nie było. I wtedy z pomocą przyszła nam młodzież siedząca na skwerku i wskazała miejsce, gdzie leżał nasz gołąbek. Fajnie, że jest jeszcze młodzież, która w środku nocy siedząc sobie i gadając na ławeczkach, zwraca też uwagę na zwierzaka w potrzebie. Tym razem dość szybko udało nam się złapać gołębia, który bezpiecznie wylądował w koszyku i przyjechał z nami do domu. Baliśmy sie, że ma obrażenia wewnętrzne ale przetrwał noc a nawet zjadł ziarka, które dostał. Więc wygląda, że ma mu sie na życie. I pomyśleć, że tak mało brakowało, by ta historia skończyła sie zupełnie inaczej. 
Aby ratować zwierzęta z opresji potrzebujemy środków finansowych. Jeśli chcecie i macie możliwość, prosimy wesprzyjcie nasze działania wpłacając darowiznę na konto 
Fundacji Azyl 
Kościuszki 1
90-418 Łódź
nr konta 19 1940 1076 3048 9213 0000 0000
Dziękujemy!

Kategorie: Aktualności