NERUŚ trafił do nas z talią charta – widać jego poprzedni właściciel nie uznawał jedzenia, za najważniejszą z potrzeb. Mieliśmy nadzieję, że u nas szybko jego kondycja się poprawi – niestety Nero zachorował na parwowirozę ( nie zdążyliśmy nawet go zaszczepić) i zamiast nabierać “ciała” prawie 3 tygodnie nie jadł.

Przeżył tylko dzięki codziennym kroplówkom 
i bardzo intensywnemu leczeniu, które nawiasem mówiąc kosztowało nas prawie 1000zł. Przez 3 tygodnie czasem nawet dwa razy dziennie jeździliśmy do lecznicy, po powrocie do domu godzinami siedzieliśmy czekając aż „zleci” kolejna kroplówka. Ale było warto.

Dziś Neruś już macha ogonem, biega radośnie, poszczekuje a co najważniejsze zaczął jeść. A szczerze mówiąc zaczęliśmy się obawiać, że nawet przeżywszy chorobę, zejdzie nam z głodu, bo mimo tego, że teoretycznie był już zdrowy zupełnie nie interesowało go jedzenie. Do tego stopnia, że na siłę wciskałam mu do pyska porcje karmy i trzymając za pysk zmuszałam do przełknięcia – trzeba było to widzieć!

Neruś został adoptowany 🙂