Ostatnio działo się u nas dużo dobrego: do nowych domów pojechały dwa psiaki, które były u nas już bardzo, bardzo długo, dostaliśmy dużo wspaniałej karmy, udało nam się odnaleźć właścicieli zagubionej suczki. 
Więc generalnie powinniśmy się cieszyć.
Ale są takie chwile, kiedy mimo tych wszystkich dobrych zdarzeń, jest nam naprawdę smutno.
Tak było, kiedy na jednym z podwórek zauważyliśmy starego, smutnego i co tu dużo pisać, zagłodzonego psa.
Najpierw przez dwa dni jeździliśmy i dokarmialiśmy psa przez płot, zanim udało nam się zastać właścicieli. Przez płot wlewaliśmy też do misek wodę. Bo choć jest już ciepło, szczególnie na słońcu a obok budy stały 4 miski, to niestety wszystkie były puste – w żadnej nie było ani odrobiny jedzenia czy wody. Przy pierwszej wizycie górą, przez płot wlaliśmy do misek 1,5 litra wody i prawie wszystko zostało wypite od razu. Pies też z ochotą zjadł przerzucone górą jedzenie, więc wychudzenie nie wynikało z braku apetytu. Kiedy w końcu udało się nam zastać właściciela, był bardzo zdziwiony, że interesujemy się jego psem: “przecież on jest poprostu stary, dlatego tak wygląda”. Pan poproszony o pokazanie, jakie jedzenie ma w domu dla psa długo i niestety bezskutecznie szukał w domu jakiegokolwiek pożywienia. Podobno “żona co wieczór kupuje dla niego puszke a jeszcze nie wróciła z pracy”. Cóż mamy wrażenie, że właściciele chyba zapomnieli o swoim starym psie i o tym, że trzeba go karmić. Długo zastanawialiśmy się, co zrobić. Generalnie patrząc na stan psa należałoby go z tego miejsca zabrać. Z drugiej strony pies jest w tym miejscu już ponad 10 lat, więc wcześniej chyba ta opieka musiała być lepsza. Ma do dyspozycji duży kojec, solidną budę wyściełaną grubą kołdrą a sąsiedzi przyznali, że właściciele zostawiali im jedzenie dla swojego psa, gdy na kilka dni wyjeżdżali, więc jednak w jakiś sposób dbali o swojego psa. Zabranie psa byłoby też dla starego zwierzaka traumą, więc głównie ze względu na niego postanowiliśmy dać właścicielom szansę. Tym bardziej, że nie sprawiali wrażenia osób, których działanie było celowe. Raczej wynikało z braku poświęcenia dostatecznej uwagi, czasu i empatii. Będziemy kontrolować, czy stan psa się poprawia i odwiedzać go, co kilka dni. Zostawiliśmy też spory zapas karmy, którą otrzymaliśmy od darczyńców, choć właściciel deklarował, że na pewno zadba o to, by zapas karmy jednak w domu był. Zobowiązaliśmy też właściciela do wizyty u lekarza weterynarii, który zbada psa. 
I choć mamy nadzieję, że od tej pory właściciel będzie zwracał większą uwagę na psa, to jednak zostawialiśmy tego psa w jego domu z ogromnym smutkiem. Bo nie tak powinna wyglądać psia starość w domu, w któym spędził całe swoje życie. I jeśli sytuacja się nie zmieni, to z pewnością tam wrócimy i psa odbierzemy.

Kategorie: Aktualności