ODESZŁA NASZA KOCHANA BELLA…

BELLA, która niedawno została adoptowana umarła w sobotę…

Sunia, która tyle przeszła, tyle naczekała się na dom a na końcu znalazł swoje miejsce, w którym miała być do końca życia, i w którym naprawdę miała dobrze, umarła, choć mam przekonanie, że można jej było pomóc…

Sunia została adoptowana! Długo na to czekaliśmy, ale było warto! Dziewczynka pojechała do wspaniałego domu 🙂 Przeczytajcie co napisali nowi Opiekunowie suni: “Mieliście Państwo rację, że Belli nie można nie pokochać. Sunia zachowuje się nienagannie i wszystkich nas zaakceptowała. Przez 3 godziny rozdawała nam buziaki, pozowała do zdjęć a później wtuliła się w śpiwory i spokojnie spała.” Bella świetnie czuje się w nowym domu. Kiedy wraca ze spaceru ciągnie do domu
i już doskonale pamięta gdzie mieszka 🙂

W nocy Bella obchodzi wszystkie łóżka i sprawdza czy wszyscy domownicy są i czy nikt jej aby nie zginął! Teraz już nikt cichaczem się z domu nie wymknie 😉 No, i okazało się, że Bellunia jest jednak prawdziwym kanapowcem. Raz, dwa wypróbowała wszystkie kanapy
i tapczany, oczywiście nie pytając nikogo o zgodę. Jej nowa Opiekunka nie dość, że pozwala na takie “fanaberie” to jeszcze otula jej plecki śpiworkiem 🙂 Bella nie mogła lepiej trafić!

Pisałam to z taką radością. Niestety ta radość nie trwała zbyt długo… Bella zachorowała dzień po adopcji. Wystąpiła silna biegunka, więc nowa opiekunka Belli od razu pojechała z sunią do lekarza. Po badaniach okazało się, że Bella ma złe próby wątrobowe. Została podłączona na kroplówkę a później dali jej leki do domu i za kilka dni kazali przyjechać na kontrolę! Bella czuła się dobrze, jadła, była wesoła, więc Pani nie informowała nas o dalszym przebiegu leczenia, a ja mając informację od Pani, że suczka czuje się lepiej, nie nękałam jej telefonami, bo byłam pewna, że leczenie przynosi skutek! Tym bardziej, że nowa opiekunka Belli twierdziła, że ma całkowite zaufanie do swoich lekarzy i nie chciała jechać na konsultację do dr. Wardęszkiewicza. Kiedy Pani pojechała z Bella na kontrolę okazało się, że wyniki badań są jeszcze gorsze! Lekarze nie robiąc badań w kierunku babeszjozy podali Belli bardzo agresywny lek, który moim zdaniem jeszcze bardziej uszkodził wątrobę. Odebraliśmy Bellę w czwartek i kiedy pojechaliśmy do dr. Wardęszkiewicza okazało się, że sunia ma tylko 34 stopnie temperatury. Po całodziennej walce udało się podnieść temperaturę ciała do 36 stopni i wydawało się, że jest lepiej. Bellunia była dość aktywna, interesowała się jedzeniem, chętnie poszła tez na spacer. Mocz, który udało nam się złapać także był znacznie lepszy. Zaczęliśmy mieć cichą, cichutką nadzieję, że się uda…

Niestety, w sobotę Bella znów miała temperaturę 34 stopnie, ale nadal byliśmy dobrej myśli, bo wyglądało na to, że powoli, ale idziemy w dobrym kierunku. I nagle pojawiły się objawy neurologiczne: Bella nie mogła utrzymać równowagi, zataczała się i w pewnej chwili przestało jej bić serduszko… Nie pomogła niestety reanimacja!

Myślę, ze zabrakło nam czasu, a Bella była zbyt słaba. Straciliśmy ten czas kiedy była źle leczona i dodatkowo bezmyślnie podano lek, który najprawdopodobniej jej zaszkodził…

Nadal nie potrafię się otrząsnąć…

HISTORIA BELLI

BELLA to bardzo spokojna sunia, najprawdopodobniej porzucona przez “opiekunów”.

Długo błąkała się po osiedlu zanim ktokolwiek zainteresował się jej losem…

Musiała wielokrotnie rodzić szczęnięta, była też prawdopodobnie bita! Ale mimo, że los jej nie oszczędzał, jest w niej taki pogodny spokój. To po prostu wspaniały pies.

To suczka, która zasługuje za wyjątkowy dom i wrażliwych ludzi.

Wiele przeszła i wycierpiała, dlatego teraz potrzebuje ciepła i miłości.

Tego pieska nie ma już z nami od lat. Kiedy latem 2019 zmienialiśmy stronę na nową wiele osób pytało nas: po co Wam te stare zdjęcia? Przecież te psy od lat nie żyją, po co zamieszczać je na stronie?Dla nas sprawa jest oczywista. Chociaż codziennie zajmujemy się nowymi zwierzętami, pamiętamy też o tych, które już odeszły. Które były z nami, dały nam swoje zaufanie i radość. Którym my daliśmy dom. Niektóre były z nami wiele lat i u nas zmarły. Były członkami naszej rodziny. Dlatego postanowiliśmy zachować ich wpisy, zdjęcia z z czasów, kiedy szukaliśmy im domów. Bo one nigdy nie znikną z naszego serca. Dlaczego mają zniknąć z internetu wraz z przeniesieniem strony?

Kategorie: Pożegnania