Czym może być studnia? Dla niektórych wyrokiem śmierci. Zwłaszcza studnia, która nie jest zabezpieczona. Tak było w przypadku malutkiej, czarnej koteczki, która wskoczyła najprawdopodobniej na zmurszałe deski i wraz z nimi wpadła do studni (o tym, że mogło być inaczej, tzn. że w całej historii mógł mieć udział człowiek, wolimy nawet nie myśleć). W tym przypadku nie skończyło się tragicznie, tylko dlatego, że w studni było wyjątkowo mało wody i kotka, która do studni wpadła zdołała się jakimś cudem wdrapać na połamane deski, których końce wystawały ponad taflę wody. Mokra, przerażona kotka rozpaczliwie płakała i dzięki temu usłyszała ją pani mieszkająca na sąsiedniej posesji. Niestety nie potrafiła określić, skąd dobiega miałczenie tego malucha. Zadzwoniła do Straży Miejskiej i tradycyjnie usłyszała, że “Straż Miejska nie zajmuje się wolnobytującymi kotami”. Skąd SM wie, że chodzi o kota wolnobytującego, skoro nawet nie przyjeżdżają na miejsce, trudno jest określić, choć wydaje nam się, że jeśli “wolnobytujący” kot topi się w studni, to raczej należałoby mu udzielić pomocy. Na sygnale pojechaliśmy na miejsce i po chwili poszukiwań trafiliśmy na niezabezpieczoną studnię, na której dnie siedziało to maleństwo. Ponieważ zostaliśmy wezwani, kiedy byliśmy w drodze w zupełnie inne miejsce, nie bardzo byliśmy przygotowani na tak skomplikowaną interwencję – z reguły nie wozimy drabiny w samochodzie. Na szczęście pani, która nas zawiadomiła miała w domu drabinę, po której zeszliśmy do studni. Nie obyło się bez komplikacji, ponieważ ustawiona na dnie studni drabina pod ciężarem zaczęła się nagle zapadać i napędziła nam sporo strachu. Szczęśliwie nikt się nie utopił a koteczka “wyjechała” na powierzchnię. Była bardzo wystraszona, mokra i wychłodzona, więc od razu pojechaliśmy do lecznicy, gdzie natychmiast została ułożona na gorącym termoforze. Tym razem udało się nam pomóc ale i tak uważamy, że to funkcjonariusze Straży Miejskiej zaopatrzeni w odpowiedni sprzęt powinni zareagować na takie zgłoszenie. I zamierzamy tę sprawę również w tym względzie doprowadzić do końca, ponieważ jest to kolejnego zgłoszenie dotyczące bezdomnych kotów, o którym wiemy, a na które Straż Miejska w Łodzi nie zareagowała. Dla tej kotki ten brak reakcji mógł się skończyć tragicznie.

Oczywiście odjeżdżając zabezpieczyliśmy studnię tym, co było na miejscu ale tak, żebyśmy byli pewni, że żaden zwierzak albo dziecko już do niej nie wpadnie. Jeśli chcecie nas wesprzeć w podobnych interwencjach, wesprzyjcie naszą działalność datkiem finansowym. Bez Waszej pomocy niestety nie zawsze będziemy mogli pomóc. Nasz numer konta: 19 1940 1076 3048 9213 0000 0000

Kici udało się już znaleźć kochający dom.