W piątek ok. 21:00 zadzwoniła do nas pani, którą zaniepokoiły koty siedzące tuż przy ul. Kilińskiego – bardzo ruchliwej ulicy. Koty były ewidentnie oswojone, domowe, zainteresowane człowiekiem. Pani zadzwoniła do Straży Miejskiej szukając dla nich pomocy.

I niestety, po raz kolejny SM odmówiła pomocy kotom, uznając że są to “koty wolnożyjące”. Pani zadzwonila więc do naszej fundacji. My oczywiście pojechaliśmy sprawdzić. Mimo, iż przez cały dzień opiekujemy się naprawdę dużą ilością zwierząt, a w tym czasie akurat wracaliśmy z lecznicy, z której odbieraliśmy sunię Bronkę po sterylizacji, pieska Dziadka po kastracji i trzy króliki po kastracjach.

Pełen samochód zwierzaków, a my musieliśmy z połowy drogi do domu zawrócić i pojechać na interwencję zamiast funkcjonariuszy Straży Miejskiej.

Próbowaliśmy się też dowiedzieć, dlaczego SM po raz kolejny odmawia interwencji w sprawie kotów. I choć rozmowa trwała dość długo, nadal nie jesteśmy w stanie zrozumieć logiki, jaką posługują się funkcjonariusze uznając wszystkie koty za zwierzęta wolnożyjące. Chyba, że chodzi wyłącznie o to, by nie podejmować żadnych interwencji i by nie zapełniać miejskiego schroniska.

Tym bardziej, że nie jadą oni na miejsce interwencji, tylko od razu dyspozytor odmawia przyjazdu, nie wiedząc nawet jak wygląda sytuacja.

Z rozmowy wynikało wyraźnie, że takie dyspozycje dostają funkcjonariusze od swoich przełożonych. Trudno więc obwiniać funkcjonariuszy, którzy przecież podejmują wiele interwencji w sprawach innych zwierząt, nie raz ratując im życie. Tym bardziej jest to przykre, bo cała złość skupia się w takich przypadkach na pojedynczych funkcjonariuszach.

Po wczorajszej interwencji z pewnością zajmiemy się tym problemem i wystąpimy o spotkanie z przedstawicielami urzędu miasta i Straży Miejskiej.Bo problem ten z pewnością musi zostać rozwiązany.

Na moje pytanie, co w takim razie z kotami porzuconymi (bo chyba są i takie?) i zagubionymi (takie chyba też są?) pan dyżurny w kółko odpowiadał, że koty są wolnożyjące.

Nie bardzo jednak potrafił odpowiedzieć, kto w takim razie karmi te “wolnożyjące zwierzęta” i kto je leczy, gdy są chore? Z pisma, które dostaliśmy interweniując w podobnym przypadku wynikało, że najwyraźniej  powinni to robić społeczni karmiciele kotów i organizacje społeczne. Choć nie bardzo rozumiem, dlaczego to my pracując społecznie mamy wykonywać obowiązki osó, które powinny je wykonywać w ramach swoich obowiązków służbowych.

Czy to jest Waszym zdaniem dziki kot wolnożyjący?

————————————
Możemy pomagać kolejnym zwierzętom tylko dzięki Waszym darowiznom. Wasze wsparcie to nowe, lepsze życie dla wielu zwierząt.
Nr konta Fundacji
19 1940 1076 3048 9213 0000 0000
PAY PAL fundacja.azyl@interia.pl
Szybkie płatności/karta kredytowa:
https://www.ratujemyzwierzaki.pl/f-azyl
Pamiętaj o nas rozliczając 1% podatku. To nic nie kosztuje, a pomaga zwierzętom. Nasz KRS 0000303812.



Kategorie: Aktualności