Edit 04.12.2019

Chinka, to sunia, która trafiła do nas z gromadką szczeniaków. Porzucona na działkach, na których ze względu na porę roku

praktycznie nikt już się nie pojawiał, byłaby skazana na śmierć głodową. Ona i jej dzieci.

Jednak los miał dla niej inny plan: spotkała na swojej drodze ludzi, którzy nie przeszli obojętnie i zainteresowali się losem wygłodzonej i wyziębionej gromadki.

Zabiedzona, wystraszona, początkow dosłownie czołgała się ze strachu.

Zapewniliśmy jej jedzenie, schronienie a przede wszystkim spokój i bezpieczeństwo jej i jej dzieciom.

I z każdym dniem widać, jak Chinka się zmienia: nabiera pewności siebie, nie je już tak łapczywie. I powoli zaczyna wyglądać na szcześliwego psa.

Teraz czeka na wlasny dom: spokojny, bezpieczny, w którym ktoś pokocha ją tak, jak na to zasługuje.

Chinka trafiła do nas w wyniku tej interwencji:

Chwilowo dostała na imię Chinka. Fizycznie to ją odkarmimy bez problemu, ale psychicznie to potrwa, zanim będzie zachowywać się jak normalny pies. Jak się ją woła to ona dosłownie się podczołguje do człowieka. Musiała być bita i to nie raz. Jest cudownym, przemiłym psem, ale bardzo skrzywdzonym. Wypuszczona na podwórko bez końca szuka jedzenia, mimo iż przed chwilą jadła. Ale widać głód ma zakodowany. A później zwija się w kłębuszek i tak bez jakiejkolwiek nadziei leży. Jak zje, to ma ogromny brzuch. Za chwilę brzuch znika i zostaje wystający kręgosłup. I sierść ma taka typową dla wybidzonych zwierzaków: nastroszoną, matową. Teraz ją dodatkowo oprócz głodu wykończyły szczeniaki, ale myślimy, że dobrze to ona nigdy nie jadła.