Czarusia. To pies, który urodził sie w mieszkaniu, w którym koczowało kilkanaście psów. Praktycznie nie wychodziły na zewnątrz. Przyjechała do nas półdzika. Oswojona była u nas z Piotrem i wydawało się, że może jechać do adopcji. Państwo zobaczyli ja w internecie. I chcieli tylko ją. Byli u nas, poszli na spacer (ale z Piotrem). I wyglądało, ze będzie super. I że pies , o którym myśleliśmy, że będzie już u nas zawsze, ma szansę na dom. Ale gdy pojechaliśmy na miejsce, to zachowywała się, jak pies oszalały ze strachu. Biegała wzdłuż ogrodzenia, próbując się wydostać, ledwo dała się pogłaskać. Zaproponowaliśmy wymianę Czarusi na innego bezproblemowego pieska. A pani powiedziała, że nie będą nic na nic wymieniać, że już się zdecydowali, że wiedzą, że pies po przejściach. I żebyśmy sobie na pół godziny gdzieś pojechali i zostawili ich samych. Najpierw wsiedliśmy do samochodu. I okazało się, że jak nas nie było, to Czarusia zaczęła do nich podchodzić, weszła na ganek, a oni sobie spokojnie usiedli w fotelach i zachowywali się, jakby jej nie było. Pan wszedł do domu, a Czarusia za nim! Zjadła, napiła się. I pani zadzwoniła, żebyśmy przyjechali podpisać umowę, ale że w żadnym razie jej nie oddadzą. Wieczorem, jak pan wracał ze sklepu, to przywitała go tak, jakby znała go od 10 lat. Spała spokojnie w domu. Początkowo na posłaniu, później wpakowała sie panu do łóźka – ten dziki pies!

Takie historie cieszą nas najbardziej. Kiedy pieski, które miały bardzo małe szanse na dom, dzięki wspaniałym, cierpliwym, wyrozumiałym ludziom znajdują domy.