Otrzymaliśmy informacje o dwóch psach zamkniętych w upale w kojcu, których właściciel nadużywa alkoholu i praktycznie zapomniał o istnieniu psów.

Zgodnie z opinią osoby zgłaszającej, do tej pory słychać było psy, mimo iż zamknięte były w kojcu, w odległej części podwórza i praktycznie niewidocznej dla postronnych osób – nawet część sąsiadów nie wiedziała, że przebywają tam jakiekolwiek zwierzęta.

Jednak od poprzedniego dnia zwierzęta całkowicie umilkły i osoba zgłaszająca postanowiła zainterweniować. Zgodnie ze zgłoszeniem właściciel od długiego czasu nie zajmował się psami, ale karmił je podobno jego znajomy. Jednak i on od 3 tygodni przestał pojawiać się na posesji.

Nie było na co czekać, zwłaszcza przy obecnych upałach. A że właściciel podobno bywa agresywny, poprosiliśmy o asystę patrol policji. Kiedy weszliśmy na teren posesji, otwarta była zarówno brama, jak i drzwi wejściowe do domu a właściciel psów był tak pijany, że nawet na polecenie policjantów nie był w stanie podnieść się na nogi. Poszliśmy zatem sprawdzić, w jakim stanie są psy i to, co zobaczyliśmy, odjęło nam mowę.

Przy upale ponad 30 stopni w boksie nie było odrobiny wody. Cztery wiaderka, które się tam znajdowały były kompletnie puste i nic nie wskazywało na to, żeby w ostatnim czasie psy cokolwiek jadły lub piły. Odchody, którymi zasłany był boks, składały się z czegoś, co wyglądało jak otręby lub inna pasza dla zwierząt – z pewnością nie było to coś, co nadawało się na pokarm dla psów.

Cały boks pokryty był mieszaniną sierści i niestrawionych otrąb, które utworzyły podłoże, które sprężynowało, kiedy się po nim szło. Jak gruba była ta warstwa, trudno określić, ale w boksie nie było sprzątane zapewne od miesięcy. Sierść, która utworzyła tę masę, pochodziła z jednej z suk, która cierpi na zaawansowaną chorobę skóry. Obie suki zostały zabrane do lecznicy, w której miały zrobiony szereg badań.

Przede wszystkim testy w kierunku nosówki i parwowirozy, ponieważ jedna z suk miała potwornie wysuszony nos i zaropiałe oczy a obie miały wysoką gorączkę: 40,3 st. i 39,8 st.

Na szczęście okazało się, że wyniki są negatywne. Według lekarza ropiejące oczy i nos mogą być też wynikiem np. nużycy, czyli choroby skóry.

W kierunku chorób skórnych zostały pobrane próbki i czekamy na wyniki, podobnie, jak na wyniki badań krwi. Pierwsze informacje po zrobieniu podstawowych badań wskazują na wygłodzenie i wyniszczenie organizmów u obu psów, a także na problemy z trzustką. Obie suki mają też niedowagę na poziomie 10 kg każda, przy czym w zdecydowanie gorszej kondycji jest starsza z suk.

Ilość pcheł była taka, że chodziły po obu psach a niedługo potem po nas i po pani doktor. Jednak nie to zrobiło na nas największe wrażenie. To, czego nie zapomnimy nigdy, to fakt, że obie suki, jak tylko zobaczyły w gabinecie zlew i poczuły wodę, praktycznie nie dawały się od niego oderwać.

Kiedy odkręciliśmy kran z wodą praktycznie piły, piły, piły… Aż musieliśmy odciągnąć je od wody, bo baliśmy się, że wypicie takiej ilości wody od razu może im zaszkodzić.

Pani doktor też byłą wstrząśnięta tym, co zobaczyła – do tego stopnia, że też zaczęła to nagrywać na telefonie.

Mimo iż woda była już zakręcona, oba psy bez przerwy próbowały dostać się do zlewu, żeby choć wylizać to, co zostało na jego dnie. Widok naprawdę dramatyczny, tym bardziej jeśli człowiek uświadomi sobie, jak straszne upały panują od wielu dni i jak niewiele wysiłku kosztuje wlanie wiadra wody. Najprawdopodobniej tak wysoka temperatura u obu psów świadczy też o zaburzonej kompletnie termoregulacji i stanie udaru, który obie miały.

Oba psy przebywają w tej chwili w szpitalu, czekamy na wiadomości o ich stanie i aż boimy się zapytać o koszty – bo oczywiście wszystko będzie policzone x 2. Zamierzamy też złożyć wniosek do wójta o czasowe pozbawienie właściciela praw do tych zwierząt, a następnie skierować sprawę do sądu o zakaz trzymania jakichkolwiek zwierząt.

Prosimy o wspracie. Zbieramy:

Kategorie: Aktualności