Miluś trafił do schroniska w Piotrkowie Trybunalskim po wypadku komunikacyjnym . Nie udało się uratować jednej z przednich łapek i została amputowana. W niedługim czasie został adoptowany do Łodzi i …zgubiony. Wiemy, że piesek jest bardzo płochy, ale jak można zgubić kalekiego psa? Jak można go nie dopilnować? Jak można go później nie szukać? Ten kaleki pies krążył przez kilka miesięcy w miejscu gdzie się zgubił, a jego opiekunka ograniczała się tylko do telefonu do schroniska czy nie został znaleziony. Nie powiadomiła schroniska macierzystego, że zgubiła adoptowanego psa. Nie wywiesiła ogłoszeń w miejscu zagubienia. Jak dowiedzieliśmy się o tym, że kaleki pies błaką się bez opieki natychmiast próbowaliśmy go złapać. Nasza wolontariuszka jeździła i szukała psa, który pojawiał się na terenie jednej z firm, ale jak pracownicy zorientowali się, że się tam kręcimy, pozamykali bramy i nie można już było sie dostać na ten teren i nie udało nam się go złapać. A co na to wszystko właścicielka? Podobno “wyjeżdża za granicę, więc jak pies się znajdzie, to i tak wróci do schroniska”. Coś niewyobrażalnego! Niestety okazało się, że piesek w między czasie miał kolejny wypadek! Ile nieszczęść może spotkać jednego psa? Najpierw ktoś go porzucił. Wcześniej chyba też bardzo źle go traktował, bo pies jest tak przerażony, że ze strachu oczy dosłownie wychodzą mu z orbit. Później psiak miał wypadek, w wyniku którego stracił łapę. A jak już wydawało się, że pierwszy raz w życiu los się do niego uśmiechnął i wreszcie będzie miał dom, to okazało się, że po raz kolejny trafił na bardzo nieodpowiedzialnych ludzi. Dostał dużo złego od życia i dużo złego od ludzi którym uczył się ufać. Ale kiedy po raz kolejny miał wypadek i wydawałoby się, że znowu czekają go same złe rzeczy, spotkał na swojej drodze cudowną osobę, która nie przeszła obojętnie, nie zostawiła go bez opieki. Zadzwoniła do nas szukając pomocy, a my natychmiast skierowaliśmy panią z psiakiem do lecznicy. Przeszedł tam wszystkie badania, zszyto mu rozległą ranę na tylnej nodze. Okazało sie też, że tylna noga jest solidnie wywichnięta w stawie i piesek musi nosić ortezę. Chyba dość juz nieszczęść, z jakimi mierzyć musi się ten biedny, przerażony psiak? Chyba od teraz musi już być tylko dobrze? Będziemy walczyć o to, żeby Miluś miał szansę na w miarę normalne życie. Żeby zaczął chodzić. Ale najbardziej o to, żeby przestał się tak potwornie bać. Żeby uwierzył, że jego życie może być bez bólu i strachu.

Prosimy Was o wsparcie zbiórki

Wspomóż nas w opiece nad tym i innymi zwierzakami. Możemy pomagać tylko dzięki wsparciu osób takich jak Ty!

Numer konta Fundacji Azyl 19 1940 1076 3048 9213 0000 0000

PayPal: fundacja.azyl@interia.pl

Kategorie: Aktualności