Księżniczkę znalazłam między Łaskiem a Lutomierskiem, w lesie. W okolicy było jedno gospodarstwo ale pan nie był zupełnie zainteresowany jej losem, mimo, że jak się okazało był to jego kot. Jeden z wielu. Była straszliwie chuda, po kociakach, zapchlona, z wychodzącą sierścią.

Jadła praktycznie wszystko, co dostała, zupełnie nie jak kot, zupełnie bez grymasów.

Biedny, wiejski kot, który został “Księżniczką” swojego nowego właściciela.

Lepiej nie mogła trafić. A z takiej nędzy ją zabrałam. Jak się cieszę, że jej tam po sterylizacji nie odwiozłam. A zastanawiałam się nad tym!

Pomyślałam, ze jest tyle bezdomnych kotów, które czekają na pomoc. A ta ma dom: byle jaki ale jest. Ale super, że jednak jej tam nie odwiozłam!