Przedwczoraj w środku nocy Ania z Piotrem pojechali do psa po wypadku.

Z bardzo dużą prędkością uderzyło w niego auto.

Pies na pierwszy rzut oka miał tylko ranę na głowie.

Od razu trafił do całodobowej kliniki weterynaryjnej.

Od razu miał zrobione wszystkie badania, był operowany.

Niestety, nie udało się go uratować z powodu licznych obrażeń wewnętrznych. Miał popękaną wątrobę, a widoczny na USG płyn to była krew. Morze krwi, w środku psa.

Czujemy rozdzierający smutek, bo ten pies miał około roku i całe życie przed sobą.

Gdyby ktoś go nie wypuścił samego, bo “zawsze wracał”, “się pilnował” to pewnie by żył.

Bo kierowcy mają za nic życie zwierząt. Jeżdżą z prędkością uniemożliwiającą zahamowanie, jeśli na drodze pojawi się jeż, sarna, pies, kot. O ile chcą hamować.

Szukamy właściciela tego psa i będziemy występować o jego ukaranie oraz pokrycie kosztów operacji.

A skoro o kosztach mowa. Jesteśmy Wam wszystkim bardzo wdzięczni za wsparcie, jakiego nam wczoraj udzieliliście. Wiecie, że my zawsze ratujemy zwierzaki, walczymy do końca. Czasami się udaje, czasami nie, próbujemy zawsze. Dziękujemy Wam, że nas wspieracie także wtedy, kiedy się nie udaje. Że rozumiecie, że musimy zapłacić fakturę za operację psa, nawet jeśli nie przeżył, po to aby leczyć i ratować następne zwierzaki. Dziękujemy Wam. Dla tego pieska nie możemy już nic zrobić. Ale walczyliśmy o niego. Nie umarł w bólu, cierpieniu przy tej drodze rozjechany przez kolejne auta. Odszedł bez bólu. A my dzięki Wam możemy zapłacić fakturę, otrząsnąć się i działać dalej. Dziękujemy!