Wczoraj rano, jak każdego dnia zawieźliśmy króliczkę do lecznicy, do szpitala.
Króliczka, od kiedy trafiłą pod naszą opiekę w ciągu dnia przebywała w szpitaliku a na noc wracała pod opiekę naszej wolontariuszki.
Jednak, kiedy wczoraj wolontariuszka pojechała ją odebrać usłyszała druzgocącą diagnozę: nie ma szans, prosze się pożegnać z królikiem, jedynym wyjściem jest eutanazja.
Byliśmy w szoku! Tym bardziej, że obserwujemy i pielęgnujemy króliczkę od kilku dni i w naszej opinii jej stan zdecydowanie się poprawił.
Ogrom pracy wykonali pracownicy lecznicy: to oni wykąpali króliczkę i zmyli z jej ciała mocz, który wyżerał jej rany, szczególnie na łapkach i każdego dnia podawali leki i kroplówki.
Ogrom pracy, ale przede wszystkim serca w ratowanie króliczki włożyła nasza wolontariuszka, która przez wszystkie noce spała na materacu, na podłodze, żeby przez cały czas czuwać nad jej życiem.
I naprawdę widać efekty zarówno leczenia, jak i pielęgnacji: brzuszek króliczki jest suchutki, nie ma ran, a rany na nóżkach pięknie przysychają. Niestety nadal przy zmianie opatrunków wydobywa się z nich ropa ale przecież jest pod opieką lekarzy zaledwie kilka dni. Biorąc pod uwagę stan, w jakim do nas trafiła nie oczekiwaliśmy, że jej stan poprawi się z dnia na dzień.
Ale jest zdecydowana poprawa: zarówno fizyczna, jak i psychiczna. A co najważniejsze od wczoraj króliczka zaczęła samodzielnie jeść!
Jak moglibyśmy w takiej chwili podjąć decyzję o eutanazji? Postanowiliśmy walczyć dalej i poprosiliśmy o dodatkową konsultację doktora Wardęszkiewicza, do którego mamy ogromne zaufanie.
I doktor daje nam nadzieję! Nie wiemy, czy kiedykolwiek będzie sprawnym królikiem, ale jeśli mozemy dać jej czas, w którym jest pod opieką, najedzona i bezpieczna, to będziemy walczyć, aby ten czas był jak najdłuższy. Niestety zdjęcia RTG sugerują, że była nie tylko ofiarą braku opieki, ale też znęcania się. Dlatego chcemy, aby poczuła, jak można żyć inaczej.
Wiemy, że wiele osób śledzi historię Królewny, zamieszczamy karty leczenia z ostatnich dni.
