Ten maluch nie może nazywać się inaczej niż Maciuś, bo to właśnie panu Maćkowi zawdzięcza życie.

Jak pan Maciej, jadąc samochodem zobaczył na asfalcie tak malutkiego kociaka, w dodatku w kolorze “asfaltu” zostanie dla nas tajemnicą. W dodatku w deszczu, który raczej nie poprawia widoczności.

Podejrzewamy, że gdyby bylo inaczej, malutki Maciuś zostałby rozjechany przez pierwszą jadącą ciężarówkę, bo ruch na tej trasie jest bardzo duży. Ale jakimś cudem się udało!

Maluch był kompletnie przemoczony i przemarznięty ale został od razu przez pana Maciej otulony ciepłym ręcznikiem i usadzony na podgrzanym siedzeniu i oczywiscie natychmiast zasnął zmęczony

prawdopodobnie wcześniejszymi przejściami. Skąd wziął się w tym miejscu? Nie mamy pojęcia. Wokół puste pola, jedna firma i dwa domy ale kociak nie pochodził z żadnej z tych posesji.

Podejrzewalismy, że może zgubiła go kocia mama np. wolnożyjąca kotka. Ale kotek nie jest dzikim kociakiem i miał z pewnością już wcześniej kontakt z człowiekiem.

Obawialiśmy się, że kociaków może być więcej i im też może grozić niebezpieczeństwo ale mimo przeczesywania przez kilka godzin okolicy nie znaleźliśmy już żadnego innego kociaka.

Wielkie podziękowania dla niezawodnej Mai, która poproszona o pomoc przyjechała w 10 minut i wraz ze mną przeczesywała okoliczne pola i krzaki, brodząc po uda w mokrej trawie.

Obie bylyśmy mokrusieńkie ale zyskałyśmy pewność, że nie zostawiamy kolejnych maluchów bez pomocy.

Po powrocie kociak został wysuszony i ogrzany. Wyciągnęliśmy z niego również kilka takich ogromnych kleszczy! Mamy nadzieję, że nie będzie miał babeszjozy.

Prosimy o wsparcie Maciusia tutaj: