Dla takich historii warto nie mieć czasem świąt, nie dospać, nie dojeść i zawsze być w biegu.
O Michasiu dowiedzieliśmy się od naszego sąsiada. Informacja brzmiała dość dramatycznie: “mój pies przyniósł kota”. Pierwsze pytanie brzmiało oczywiście czy żyje i w jakim jest stanie, bo pies ( a właściwie suka), to owczarek niemiecki (zresztą też adoptowany ze schroniska). Okazało się, że o dziwo kotu nic się nie stało. Siedział w piwnicznym okienku i na wszystkich “hyczał”.
Myśleliśmy, że to mały dzikus ale po przyniesieniu do domu okazało się, że Michaś, to najcudowniejszy, domowy kotek. Skąd wziął się w lesie, z dala od domów? Nie wiemy. Czy zgubił się i nie potrafił wrócić do domu, czy też został w to miejsce wywieziony? Najważniejsze, że historia, która mogła skończyć się tragicznie, miała swój dobry finał. Dzięki mądrej, dobrej suczce, która znalezionego kociaka potraktowała chyba, jak swoje dziecko.
Michaś został zaszczepiony, odrobaczony i zaczął z nami jeździć na zajęcia edukacyjne do szkół. I okazało się, że czuje się w towarzystwie dzieci cudownie. Nie boi się, nie drapie, daje się głaskać i najwyraźniej sprawia mu to mnóstwo radości. Pojechał też z nami na Targi Sztuki i zrobił tam prawdziwą furorę! Wszyscy chcieli go głaskać, robili mu zdjęcia a Michaś zachowywał się, jak prawdziwy celebryta. To tam wypatrzyła go pani, która niedawno straciła kota. Pani przychodziła trzy razy odwiedzić Michasia. Widać było, że to miłość od pierwszego wejrzenia. Ale też i z Michasia jest cudowny kotek, więc nie ma się co dziwić.
Z jednej strony śmialiśmy się, że szkoda nam oddawać takiego kociego celebrytę, bo z kim będziemy jeździć do przedszkoli i szkół. A z drugiej strony tak bardzo się cieszyliśmy, bo Michaś trafił do najlepszego domu, jaki mogliśmy sobie dla niego wymarzyć. Bądź szczęśliwy kotku!