Zadzwoniła do nas pani z Justynowa, która kilka tygodni temu pomagała nam szukać kota po wypadku. Pani, która dokarmia okoliczne koty i psy i która akurat dziś wyjątkowo postanowiła z pracy wracać inną, niż zwykle trasą.

Dlaczego? Bez wyraźnego powodu, a może właśnie po to, żeby od śmierci głodowej uratować tego niedużego pieska.

Pani zwykle jeździ rowerem drogą asfaltową, dziś jednak pojechała przez las. I jadąc nieuczęszczaną ścieżką, w środku lasu zobaczyła tego malucha przywiązanego takim łańcuchem. Łańcuchem, który waży chyba tyle samo, co psiak.

Piesek prawdopodobnie próbował się uwolnić krążąc w koło, ale tylko coraz bardziej okręcał się wokół drzewa, do którego został uwiązany.

Okręcił się tak bardzo, że lada moment by się udusił. Nie miał żadnych szans, żeby się uwolnić, bo przecież ani nie był w stanie zerwać tego łąńcucha, ani go przegryżć.

Jak trzeba być okrutnym, żeby skazać zwierzę na taki los i taką śmierć? Zasatanawiamy się, ile takich zwierząt niestety nigdy nie zostanie odnalezionych na czas?

Na szczęście temu maluchowi się udało. Pani, która go znalazła, zabrała go razem z tym łańcuchem do swojego ogródka, zabezpieczyła i zadzwoniła do nas z prośbą o pomoc.

Wygląda na to, że albo bardzo próbował sie uwolnić, albo ten łańcuch był do niego uczepiony już bardzo długo, nawet wtedy, kiedy piesek był “u kochającego go opiekuna”, bo oczka łańcucha są mocno wytarte. Na jednym ze zdjęć widać “obroże”, to jest zwinięty łańcuch zabezpieczony gwoździem. W takiej formie było to owinięte wokół szyi psa i spięte właśnie tym ostrym gwoździem, więc prawdopodobnie tak końcówka wbijała mu się w szyję przy każdym gwałtowniejszym ruchu. Szczerze mówiąc jeszcze czegoś takiego nie widzieliśmy. Czasem na wsiach właśnie tak się wiąże psy do bud, ze zamiast obroży jest zawinięty wokół szyi łąńcuch. Ale po pierwsze jest to zabronione, po drugie zwykle końce łańcucha są połączone drutem. Pomysł z gwoździem jest już czymś naprawdę okrutnym.

Piesek jest malutki i tak bardzo przestraszony, że dosłownie cały się trzęsie. Jest też tak koszmarnie zapchlony, że na samym pysku miał kilkadzieisąt pcheł – siedziały praktycznie jedna na drugiej, aż wszystko się ruszało.

Oczywiście nie mogliśmy nie pomóc, bo serce nam się ścisnęło na widok tego przerażonego malucha, ale naprawdę nie mamy już miejsca i środków na pomoc kolejnym zwierzętom. Bardzo prosimy o wsparcie.

Nasz numer konta: 19 1940 1076 3048 9213 0000 0000

PAYPAL: fundacja.azyl@interia.pl

Kategorie: Aktualności