W miniony weekend szczęście uśmiechnęło się do BLEKUSI i ta urocza, delikatna, wielkoucha suńka pojechała do nowego domku 🙂 Powodzenia maluszko 🙂 HISTORIA BLEKUSIBLEKUSIĘ pierwszy raz zobaczyłam na poboczu drogi. To kolejny pies, który czekał właśnie “na mnie”. Już wcześniej zdarzało się, że pojechałam tam, gdzie w ogóle nie zamierzałam jechać, wybrać drogę, którą nigdy nie jeżdżę… Po co? Na pewno po to, żeby znaleźć kolejnego psa.Blekusia siedziała sobie na poboczu, choć wokół nie było żadnych zabudowań. Przyszło mi więc do głowy, że ktoś ją tam po prostu zostawił. Kiedy ją zobaczyłam, pomyślałam, że to będzie kolejny beznadziejny przypadek – pędzące samochody i pies, który przy pierwszej próbie złapania wbiegnie wprost na jezdnię… Poza tym byłam sama, co też łapania psa nie ułatwia!Stanęłam na poboczu i wysiadłam 
z samochodu. Tak jak się spodziewałam, Blekusia jak oparzona pognała  przez pola. 
I tak dobrze, że w pola a nie na ulicę. 
A potem, kiedy ją zawołałam, zdarzył się cud.
Najpierw stanęła i zaczęła nasłuchiwać a potem zaczęła biec w moim kierunku tak szybko, jakby czekała na mnie przez całe życie. Bez problemu dała się złapać i wsadzić do samochodu, gdzie niemal natychmiast zasnęła. Była zziębnięta, wygłodzona i potwornie śmierdziała. Ale była cała, zdrowa i wreszcie bezpieczna. Blekusia to młodziutka suczka, która na pewno zaznała już bicia 
i głodu. Kiedy trafiła do nas widać jej było wszystkie żebra i kuliła się przy każdej próbie pogłaskania. Teraz nabrała trochę ciałka i jest bardziej śmiała. Lubi kontakt z człowiekiem i do pełni szczęścia brakuje jej tylko ciepłego i kochającego domu.