To jest historia z gatunku tak cudnych, że aż trudno uwierzyć, że dzieją się naprawdę. Tytus trafił do nas po śmierci swojego pana.  Syn tego pana podobno nie mógł się nim zająć. Niezależnie od tego, czy to prawda, czy nie dobrze, że przynajmniej poszukał dla niego pomocy. A my jak zobaczyliśmy zrozpaczone oczy Tytusa, niedowierzające, że to wszystko wokół niego dzieje się naprawdę nie mogliśmy odmówić mu pomocy. W jego oczach była tak straszna rozpacz, że chyba czegoś takiego jeszcze nie widzieliśmy. Ale byliśmy przekonani, że Tytus zostanie u nas na zawsze. W tej swojej rozpaczy nie zabiegał o kontakt z człowiekiem, nie przypominał yorka, większy pies, a przeceiż większość ludzi chce “malutkiego pieska”. I nagle tydzień temu zgłosili się do nas państwo, którzy zobaczyli u nas ogłoszenie o Tytusie i zobaczyli te jego wielkie, smutne oczy. I postanowili zmienić jego los. Przyjechali do nas poznać Tytusa osobiście, pójść z nim na spacer i mamy nadzieję  pokochać. Zawieźliśmy Tytusa do jego nowego domu, Z pierwszych wiadomosci z jego nowego domu wynika, że wszystko jest na dobrej drodze: Tytus został wykąpany i bardzo grzecznie zniósł kąpiel, kota ignoruje i nie wykazuje wobec niego żadnej agresji. A my? My cieszymy się najbardziej na świecie. I dziękujemy pani Monice, że pomogła nam zawieźć Tytusa do jego nowego domu.

Kategorie: Aktualności