Leszek to nasz kolejny, nowy podopieczny. O piesku, koczującym na stacji benzynowej w Lechowie – tuż przy autostradzie dowiedzieliśmy się z postu pani Wioli, która będąc na stacji

zwróciła uwagę na zziębniętego, przestraszonego psiaka, siedzącego w deszczu w miejscu, w którym w każdej chwili mógł stracić życie pod kołami pędzących aut i ciężarówek.

Pani Wiola nie miała możliwości zabezpieczyć pieska, jak się później okazało, nie było to zresztą takie proste, ale zrobiła zdjęcie i post, który nas bardzo poruszył.

Mały, wystraszony piesek siedzący na wielkim parkingu tuż przy autostradzie…

Co prawda mamy mnóstwo zwierząt, nie mamy środków na przyjmowanie kolejnych ale jak nie pomóc w takiej sytuacji?

Niewiele myśląc, napisaliśmy post, że przyjmiemy psiaka do siebie ale niestety nie mieliśmy możliwości po niego pojechać.

I tu czekała nas prawdziwa niespodzianka! Naprawdę nie spodziewaliśmy się, że będzie tak duży odzew! I tak dużo osób zadeklaruje chęć pomocy i pojechania po psiaka.

Bardzo, bardzo wszystkim tym osobom dziękujemy. To super wiedzieć, że wokół jest tyle osób o dobrych, wrażliwych sercach.

Ostatecznie po psiaka pojechała pani Bogusława z mężem i bardzo chcielibyśmy przy okazji podziękować, że bez wahania przejechali wiele kilometrów i poświęcili praktycznie cały dzień.

Niestety okazało się, że złapanie malucha wcale nie będzie proste: nie pomogła sunia pani Bogusławy, z którą piesek, co prawda, chętnie się bawił ale i tak nie dał do siebie na tyle blisko podejść, by można go było złapać.

Nie pomogła też klatka-łapka dowieziona pani Bogusławie przez naszych wolontariuszy. Nie pomagało jedzonko ani wsparcie pracowników stacji, którzy otworzyli pomieszczenie, do którego mieliśmy nadzieję “zwabić” psiaka.

Wiele godzin prób i starań ale psiak nadal nie dawał się złapać. Baliśmy się też, że jakiekolwiek próby łapania “na siłę” spowodują, że przestraszony maluch wybiegnie na autostradę.

Pozostało nam poprosić o pomoc osoby, które na co dzień zawodowo odłapują zwierzaki. Zadzwoniliśmy do schroniska w Wojtyszkach. I na szczęście kierowca był na miejscu i bez zwłoki wyjechał pomóc nam załapać psiaka.

Dzięki odpowiedniemu sprzętowi i doświadczeniu udało się błyskawicznie, a co najważniejsze, bezpiecznie złapać psiaka, który niedługo potem dojechał pod opiekę naszej fundacji.

Leszek, bo takie imię otrzymał ten uroczy maluch, jest już bezpieczny i za nim już pierwsze noce spędzone na ciepłym posłaniu, zamiast na zimnym betonie, w deszczu na stacji benzynowej, przy ruchliwej trasie.

Niestety przed nami sporo pracy, bo Leszek jest pieskim mocno bojaźliwym. Najprawdopodobniej przeszedł w swoim krótkim życiu wiele złego, bo bardzo się boi i nie ufa człowiekowi.

Na szczęście nie ma w nim agresji, daje się głaskać, brać na ręce, więc mamy ogromną nadzieję, że okazane serce a przede wszystkim spokój, jaki mu zapewniamy przyniesie niedługo efekty i psiaczek uwierzy,  że czeka go jeszcze wiele dobrego. To młody piesek, więc wierzymy, że szybko zapomni, o tym, co go wcześniej spotkało.

Bardzo potrzebujemy wsparcia na zapewnienie opieki Leszkowi tak długo, jak będzie tego potrzebował, aby mógł trafić do nowego domu. Musimy też zwrócić koszty dojazdu kierowcy ze schroniska, który pomógł nam pieska odłapać.

Potrzebujemy też opłacić szczepienia, odrobaczenie, zaczipowanie i kastrację.