Wiadomość o rannym, potrąconym kocie leżącym przy drodze dostaliśmy od mieszkanki jednej z podłódzkich miejscowości. Na miejsce natychmiast pojechała nasza wolontariuszka. Stan kota była bardzo ciężki, więc natychmiast trzeba go było zawieźć do lecznicy. Okazało się to jednak nie takie proste, bo choć kot był ciężko ranny, to był też bardzo przerażony sytuacją i przy próbie przeniesienia o do transportera pogryzł naszą wolontariuszkę, co ostatecznie skończyło się zastrzykami przeciw tężcowi. Na szczęście też udało się zapakować kota do kontenera i przetransportować do lecznicy Vethouse. Po wstępnych oględzinach i badaniach diagnoza była tragiczna: kot nie będzie chodził i najprawdopodobniej nie będzie się też samodzielnie załatwiał. Sugestią była więc eutanazja. Jednak po kilku godzinach zadzwoniła pani doktor z lecznicy z informacją, że stan się jednak odrobinę poprawił – jakie to szczęście, że w tej lecznicy nie spieszą się z eutanazją! I to jest niestety koniec dobrych wiadomości. Bo złe są takie, że kot wymaga bardzo poważnej operacji a jej koszt to ok. 4500 zł. Do tego dojdzie opieka pooperacyjna i wstępne badania. Czy w tej sytuacji mogliśmy się poddać? Jeśli istnieje cień szansy, że kot będzie żył i w miarę sprawnie funkcjonować powinniśmy go mimo wszystko uśpić? Dlatego, że nie stać nas na tak kosztowną operację? Skoro on tak dzielnie walczy, czy możemy mu odebrać tę szansę? Już wiele razy mogliśmy liczyć na Państwa pomoc. Czy uda się i tym razem sfinansować operację i dać mu szanse na życie?
Prosimy pomóżcie nam zapłacić za tę operację!