Malutką koteczkę znalezioną na środku ruchliwej drogi nazwaliśmy Zdrapką – potrącona leżała na środku jezdni a nad nią przejeżdżały pędzące samochody. Nikt nie zatrzymał się, żeby sprawdzić, czy malutkie kociątko żyje. Pewnie tylko chwile dzieliły ją od przejechania jej żywcem na przysłowiowy “placek”. Najprawdopodobniej została uderzona w głowę: na główce miała łysy placek, z noska i pyszczka leciała jej krew. Wydawało się, że tylko cud może ją uratować. I kiedy po dwóch dniach zaczęła chodzić a nawet próbowała jeść wydawało się, że wszystko jest na najlepszej drodze. Niestety po kilku dniach koteczka przestała jeść, siedziała osowiała i widać było, że bardzo cierpi. Przestała się też załatwiać. Na sygnale pojechaliśmy do lecznicy i koteczka została w szpitalu. Jak się później okazało był to ostatni moment, bo bardzo spadł jej poziom glukozy i było ogromne ryzyko, że koteczka zaśnie i już się nie obudzi. W pyszczku miała też ogromny krwiak. Dodatkowo okazało się, że przez to, że nie mogła się załatwić doszło też do zatrucia organizmu. Najprawdopodobniej bardzo długo nie jadła – według lekarzy była skrajnie wychudzona, a kiedy zaczęła jeść, mimo iż dawaliśmy jej malutkie porcje, jej jelita nie poradziły sobie z nowa sytuacją i pokarm zaczął w nich zalegać i zablokował cały system pokarmowy. Jedna wielka tragedia! W lecznicy Zdrapka została natychmiast podpięta pod pompę i kroplówkę, żeby powolutku przez całą dobę ją nawadniać. Paradoksalnie to, że została potrącona chyba uratowało jej życie! Gdybyśmy jej wtedy nie znaleźli, najprawdopodobniej za kilka dni i tak by umarła z głodu i wyniszczenia. Kiedy ją znaleźliśmy wyglądała, jak dwumiesięczny kociak. Teraz wiemy, że ma najprawdopodobniej 6 miesięcy.Prosimy, pomóżcie nam opłacić jej dalsze leczenie.

Kategorie: Aktualności