Tego pieska nie ma już z nami od lat. Kiedy latem 2019 zmienialiśmy stronę na nową wiele osób pytało nas: po co Wam te stare zdjęcia? Przecież te psy od lat nie żyją, po co zamieszczać je na stronie?Dla nas sprawa jest oczywista. Chociaż codziennie zajmujemy się nowymi zwierzętami, pamiętamy też o tych, które już odeszły. Które były z nami, dały nam swoje zaufanie i radość. Którym my daliśmy dom. Niektóre były z nami wiele lat i u nas zmarły. Były członkami naszej rodziny. Dlatego postanowiliśmy zachować ich wpisy, zdjęcia z z czasów, kiedy szukaliśmy im domów. Bo one nigdy nie znikną z naszego serca. Dlaczego mają zniknąć z internetu wraz z przeniesieniem strony?


STRUPEK był klasyczną ofiarą ludzkiej nieodpowiedzialności, zaniedbń i głupoty. Jego właścicielka miała cztery psy na podwórku. Kiedy je spotkaliśmy wyglądały tragicznie: prawie łyse, skóra pokryta ranami. Był tam pies, suka i dwa szczeniaki. W najgorszym stanie był Strupek: całkiem łysy, kiedy go stamtąd wyciągnęliśmy zdiagnozowano u niego świerzb i grzybicę jednocześnie. Wyobraźcie sobie, jak te psy muszą cierpieć… Swędzenie w połączeniu z nieznośnym bólem…Strupek był u nas 2 lata i przez cały praktycznie czas był leczony. Poza chorobą skóry miał problemy z układem pokarmowym: lekarka, obejrzawszy jego wyniki, zastanawiała się, czy on w ogóle ma jakiś ślad po wątrobie, skoro jest tak tragicznie.
Przez dwa tygodnie nie mogliśmy zatrzymać u niego biegunki, do tego ogólne osłabienie.Leczenie Strupka pochłonęło bardzo dużo pieniędzy: kuracja Lamisilem, lekiem na chorobę skóry to 90 zł co dwa tygodnie, do tego doszły leki na wątrobę, specjalna karmaTak bardzo cieszyliśmy się, że widać efekt naszych wysiłków. Osoby, które widziały Strupka zaraz po tym, jak do nas trafił i miesiącach leczenia, nie mogły uwierzyć, że to ten sam pies: zniknęły strupy i rany, prawie łysa dotąd skóra pokryła się sierścią. Mieliśmy nadzieję, że uda się dla niego znaleźć dom, że odtąd Strupka czekają już tylko dobre chwile. Najwyraźniej nie było mu pisane. Strupek odszedł….I nie wiemy, czy nie wytrzymała jego chora wątroba, czy miał jakiegoś guza, który pękł, czy był to zatruty trutką szczur, który jakimś cudem dotarł do boksu Strupka… Tego się już nie dowiemy. Fakt jest taki: jednego dnia ze smakiem pałaszował jedzenie a drugiego ledwo dowieźliśmy do go lecznicy i po pół godzinie Strupek już nie żył.
Niestety w naszej działalności bywają też porażki. Jedyną pociechą jest fakt, że choć trochę poprawiliśmy mu komfort życia, że skóra już go tak nie bolała, że miał u nas codziennie pełną miskę i swój własny kąt.
Kategorie: Pożegnania